środa, 6 sierpnia 2014

Spisek

Czy 250 tys. ludzi to dużo?  Mniej więcej tylu mieszkańców Warszawy zginęło podczas powstania 1944 r. Orientacyjnie 250 tys. liczy ludność takich miast jak Gdynia czy Częstochowa. 250 tys. osób podpisało także projekt ustawy Fundacji PRO - Prawo do Życia "zakazującej molestowania dzieci poprzez agresywną edukację seksualną już od najwcześniejszych lat szkolnych", który niebawem wejdzie pod obrady Sejmu. 250 tys. osób poparło zapis mówiący o tym, że pokazanie synowi, jak działa prezerwatywa lub przekazanie wiedzy nastoletniej córce o różnych sposobach antykoncepcji jest "przestępstwem", bo przecież "ułatwiamy" podejmowanie zachowań seksualnych ("Kto publicznie propaguje lub pochwala podejmowanie przez małoletnich poniżej lat 15 zachowań seksualnych lub dostarcza im środków ułatwiających podejmowanie takich zachowań, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2"). 
Wchodzę na stronę fundacji. Pierwsza moja myśl: "To jakieś jaja". No bo przecież nikt racjonalnie myślący nie weźmie poważnie tego, że istnieje globalny spisek środowisk LGBT (lesbijek, gejów, biseksualistów, transseksualistów) dążący do deprawacji dzieci. Ba! W intrygę wmieszana jest także Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), której pedofilskie zapisy wnikliwie zebrano w oddzielny plik zatytułowany "wyciąg cytatów". Idąc dalej jesteśmy ostrzegani przed posłanką Anną Grodzką oraz grupą edukatorów seksualnych "Ponton". Dalej zastosowano wzorcowy suspens, rodem z Hitchcocka...Na celowniku seks edukatorów znalazła się Polska. W roku 2013 została opublikowana polska wersja „Standardów edukacji seksualnej w Europie”. Obrzydliwe praktyki niemieckich „edukatorów” mają być  w Polsce wprowadzone jako standard.

Teraz Twoje dzieci mają być pozbawione niewinności i wydane w ręce macherów od seksu.
No po prostu można umrzeć ze śmiechu. Hmmm...Można by. Teoretycznie. Gdyby pod takim myśleniem nie podpisało się 250 tys. ludzi.

Tymczasem "wiedza" o seksie przeciętnego gimnazjalisty zaskoczyłaby niejednego dorosłego. Tak, kochani.  W wieku lat 13. masze maleństwa nie są już takie niewinne, jakby nam się wydawało. Wielu ma za sobą pierwsze eksperymenty i próby erotyczne, niektórzy nawet ten "pierwszy raz" - doświadczenia zdobyte w szkole podstawowej. Jakby ktoś jeszcze nie zauważył - żyjemy w erze mediów - internetu, telewizji, prasy. Skończyły się czasy, gdy wiedzę o życiu intymnym czerpało się od starszych kolegów, z książek, od rodziców. Teraz pierwszymi nauczycielami seksu są najczęściej filmy, erotyczne strony internetowe, fora, instruktażowe filmiki na portalach społecznościowych. I jak wygląda ta "edukacja"? Ano tak, że dzieciaki wiedzą o rzeczach, o jakich nam się nie śniło - znają strony o sadystycznym seksie, erotyczne portale, eksperymentują z masturbacją, pettingiem i "dorosłym" seksem. Eksperymentują na wszystkich frontach - seksu hetero i homoseksualnego, pojedynczego i grupowego (gra w "słoneczko"). Przy tym wszystkim nie mają podstawowej wiedzy, bo to, co mówi się na biologii - jednym uchem wpada, a drugim wypada, a i atmosfera zwykłej lekcji nie sprzyja rozmowom i otwartości. I tym sposobem mamy tykającą bombę hormonalną.
Myślicie, że przesadzam? 
Przykład 1: 
Zacznijmy od czegoś, co można uznać za zabawne, jeśli pracuje się z młodzieżą i ma trochę poczucia humoru. Klasa szósta. Zastępstwo. Prowadzę lekcję historii. Dzieciaki dostają jakieś samodzielne ćwiczenie, więc mam chwilę na wpisanie do dziennika terminu sprawdzianu. Mylę się, więc rzucam do klasy niewinne pytanie: Czy ma ktoś gumkę? Z pierwszej ławki wstaje pyzaty okularnik i kładzie mi na biurku prezerwatywę truskawkową. Tylko taką, psze pani. Ale chłopaki mają jeszcze bananowe...
Przykład 2: 
Obóz integracyjny na początku 1. klasy gimnazjum. Wrzesień. Jedziemy z dzieciakami w góry. Już na peronie rzuca nam się w oczy "parka", która dość demonstracyjnie "liże się" otoczona wianuszkiem obserwatorów. Zwracamy uwagę - chłopczyk o anielskiej buzi bobasa jest zdziwiony, a zbuntowana pannica z makijażem a'la lolitka tylko wzrusza ramionami. Zdecydowanie nie pozwalamy parze jechać w jednym przedziale. Rozdzielamy ich także w miejscu noclegowym, na wszelki wypadek przydzielając pokoje znacznie od siebie oddalone. Pilnujemy. Ha! Próbowaliście kiedyś upilnować parę nastolatków? Radzę spróbować... Pierwsza wpadka - przyłapujemy młodych na dyskotece obozowej. Siedzą w jakimś kącie i trenują petting. Ona trzyma łapę w jego majtkach, on w jej. Rozmawiamy. Dzwonimy do rodziców i przedstawiamy sytuację.  Reakcja? Co pani insynuuje? Moja córka nie jest jakąś kurwą! Ona ma dopiero 12 lat! Po drugiej stronie podobnie. Dowiadujemy się, że Kubuś to jeszcze dziecko, niemal dopiero co wyjęte z pieluch. Cóż...pozostaje nam wzmóc czujność. Wpadka druga: podczas nocnego dyżuru, kolega znajduje rzeczoną parę w łóżku. Oboje są nadzy, chłopak, oczywiście w pełnym wzwodzie, leży na dziewczynie. Reszta dzieciaków w pokoju udaje, że śpi, ale doskonale wiemy, że obserwują. Rozmowa nr 2. Dowiadujemy się z koleżanką, że podczas pierwszego razu nie można zajść w ciążę... Tym razem dzwonimy do rodziców z żądaniem natychmiastowego odbioru pociech z obozu. Nie przyjeżdżają. Mamy parkę na głowie jeszcze kilka czujnych dni i bezsennych nocy.
Przykład 3: 
Podczas dyżuru koleżanka przerywa pewnej parze stosunek w toalecie. Ona 14, on 15 lat. Bez zabezpieczenia. Zaczynamy od rozmowy i dowiadujemy się, że owszem, wiedzą o istnieniu antykoncepcji, ale taki hardcore jest podniecający. Wzywamy rodziców, sugerujemy, by porozmawiali ze swoimi dziećmi o odpowiedzialności za drugą osobę, o szacunku, o konsekwencjach. A co ja tam mu będę gadał? Sam się dowie - słyszymy.
Przykład 4:
Gdybym nie pracowała z młodzieżą, chyba bym nie uwierzyła, że istnieje "gra w słoneczko". Sądziłabym, że to tylko bujna wyobraźnia nastolatków. Niestety, przekonałam się, że to nie mit, gdyby jedna z moich koleżanek, matka dorastającego syna lat 14, nie wróciła wcześniej z pracy i nie zastała swojej pociechy "bawiącej" się w najlepsze z kilkoma osobami ze swojej klasy. Młodzi ludzie byli tak zaabsorbowani "grą", że nie usłyszeli otwierania drzwi i tłukącej się w wejściu matki. Na czym polega gra? Kilka dziewcząt kładzie się nago, z rozłożonymi nogami na podłodze. Wokół nich stają rozebrani chłopcy. Każdy uprawia seks z dziewczyną, która leży naprzeciwko niego. Po pół minuty następuje zmiana. Chłopcy po kolei współżyją z kolejnymi dziewczynami. Przegrywa ten, który pierwszy osiągnie wytrysk... Dowiedziałam się o tej zabawie, bo koleżanka poprosiła o "fachową" pomoc w rozmowie z synem. Obie przeraziłyśmy się tym, jak bardzo przedmiotowo traktuje seks chłopak wychowany w wierzącej, szanującej się rodzinie.

Nie wiem jak wy, ale ja chętnie dołączę się spisku WHO. Z premedytacją też pozbawię niewinności swoje dzieci, nawet za cenę 2 lat więzienia, bo zależy mi na ich bezpieczeństwie i szczęściu. Chcę zobaczyć ludzi, który świadomie i rozsądnie podejmują współżycie, nie boją się bliskości, szanują siebie i swoich partnerów, a akt seksualny  nie jest dla nich traumą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz